Od teraz urzędnikom ujawniającym mediom "sekrety państwowe" będzie groziła kara więzienia do 10 lat. Nie mówiąc o odważnych dziennikarzach, którzy będą otwarcie pisali o

Ustawa z jednej strony rozszerza pojęcie tajemnicy państwowej, ale z drugiej strony nie podaje dokładnie, co tak naprawdę ją definiuje. Wielu zadaje sobie pytanie, co i dlaczego rząd chce ukrywać, gdyż generalnie rzecz biorąc, sprawy trzyma się w tajemnicy z dwóch powodów: wstydu lub strachu. Czego boi się lub wstydzi rząd Shinzo Abe, dziedzica politycznej dynastii - syna ministra spraw zagranicznych w latach 1982-86, Shintaro Abe, i wnuka 56-go i 57-go premiera Japonii w latach 1957-60, Nobusuke Kishi? Jak widać, całe klany u władzy wcale nie są wyłącznie domeną północnokoreańskiej dynastii Kimów – występują też w rzekomo demokratycznych rządach. Poza klanem Abe, sztandarowym przykładem jest tu teksańska dynastia Bushów. Zapoczątkował ją Prescott Bush, ojciec Georga i dziadek Georga Juniora, a zawodowo bankier z Wall Street, który w czasie II wojny światowej kierował Union Banking Corporation, gdzie prano miliony nazistowskich dolarów. Czy jak twierdzą inni, wprost finansowano Hitlera. 1
Co rząd japoński ma do ukrycia?
Protestujący pytani czemu aż faszyzm, a nie po prostu dyktatura, odpowiadają z przekonaniem: „przeforsowanie nowego prawa jest pierwszym krokiem do wojny, do której Abe się szykuje". W Niemczech podpalenie Reichstegu w 1933 roku (istnieją archiwa dowodzące, że wcale nie przez komunistów, ale przez samych nazistów) dało NSDAP pretekst do dalszej radykalizacji poglądów, a prawa obywatelskie, zapisane w konstytucji, zostały zawieszone. Dla świadomej politycznie części japońskiego społeczeństwa ograniczenie

W Japonii parlamentu na razie jeszcze nie podpalono, ale promieniuje Fukushima, gdzie doszło do stopienia rdzeni trzech reaktorów, które jakoś tak nieszczęśliwie "wyparowały", iż nikt nie potrafi ich zlokalizować. Pławią się teraz gdzieś w okolicznych wodach gruntowych albo zwyczajnie podryfowały już w kierunku wybrzeży U.S.A. w formie vendetty za Hiroshimę i Nagasaki.
Japończycy uczestniczący w grudniowych demonstracjach są przekonani, że obok odbudowy militaryzmu, drugim głównym celem wprowadzenia nowego prawa jest blokada informacji o Fukushimie. Aktywistka z prefektury Fukushima, pani w stosownym wieku i o wysokim czystym głosie, odnosząc się do nowego prawa nawiązuje w swojej przemowie do Pentagon Papers - nazwy tajnego, liczącego 7 tys. stron raportu sporządzonego przez rząd Stanów Zjednoczonych by opisać historię amerykańskiego zaangażowania w Wojnę wietnamską, ujawnionych przez Snowdena lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia - Daniela Ellsberga. Przykładową operacją tej grupy w ramach afery Watergate była próba zdyskredytowania Daniela Ellsberga przez wykradzenie akt lekarskich z gabinetu jego psychiatry w celu znalezienia w nich kompromitujących materiałów. Hitomi Kamanaka, niezależna reżyser filmów dokumentalnych o elektrowniach atomowych i radiacji, na konferencji w tokijskim Uniwersytecie ONZ, w której uczestniczyłam w zeszłym roku, stwierdziła wprost, że aby móc kręcić filmy ukazujące sytuację Japończyków zamieszkałych w pobliżu tychże „czystych" elektrownii i składowisk odpadów radioaktywnych, musiała odejść ze stacji telewizyjnej NHK już 10 lat temu.2 Co czeka japońskich dziennikarzy po uprawomocnieniu nowej ustawy za ujawnianie prawdy o Fukushimie czy rodzącym się za zamkniętymi drzwiami bracie mutancie ACTA – traktacie Trans Pacific Partnership (TPP) , możemy się tylko domyślać.
Demokracja z importu

Historyk uczestniczył w masowych studenckich protestach w 1968 roku przeciwko wojnie w Wietnamie i niepotępieniu jej przez rząd japoński, kiedy w Tokio protestowało kilkaset tysięcy, a w całym kraju 4,5 miliona Japończyków. 6 grudnia, według chińskiej agencji prasowej Xinhua, na ulice wokół siedziby japońskiego rządu wyszło 6 tysięcy osób. Japońska prawniczka, maszerująca z ipadem w pochodzie przedstawicieli dzielnicy Nerima, uważa, że protestujących było znacznie więcej: „Kiedy przed godziną

Jest też pewna liczba cudzoziemców, w tym my – dwie Polki. Japończycy traktują nas niezwykle serdecznie – podchodzą, ściskają ręce czy nawet, zupełnie już nie po japońsku, rzucają nam się w ramiona i dziękują za wsparcie. Pytają, dlaczego solidaryzujemy się z nimi, a my przecież mamy dzieci, w których płynie japońska krew. Poza tym jesteśmy stałymi mieszkankami tego kraju, płacimy podatki, z których finansowany jest japoński rząd. Bo jak powiedziała swego czasu Margaret Thacher, rząd nie ma własnych pieniędzy - pochodzą one od ludu.4
Kwestia kierunku, w jakim podąża Japonia dotyczy nas bezpośrednio - jeżeli Japonia wypowie wojnę Chinom, co wcale nie jest tak niedorzeczną hipotezą, jakby się mogło wydawać, naszych synów powołają do wojska. Jeżeli nie będziemy mieli prawdziwych informacji o skażeniu z Fukushimy, ucierpi na tym nasze zdrowie i zdrowie naszych rodzin, itd. Nie wspominając już o wolności słowa. Ze wszystkich plakatów, z którymi spotkałam się na grudniowych demonstracjach, największe poruszenie wywołuje we mnie powyższy obrazek - parodia czołowego hasła propagandowego premiera Abe: "Japonia ruszyła". Autor plakatu parafrazuje naczelne hasło japońskiego premiera słowami: "Przez tego głupca Japonia ruszyła w niebezpiecznym kierunku". Ale i tak nie przebije w sarkaźmie moich dzieci, które za każdym razem, kiedy widziały ten plakat na ulicach Tokio, zaczynały chichotać konkludując: "Nihon ga ugokihajimeta? (Japonia ruszyła?). On ma chyba na myśli trzęsienie ziemii!".
- „To dobrze, że jest tylu gaijin-san. Japończycy wstydzą się cudzoziemców, niech wiedzą, że cały świat patrzy na to bezprawie"- cieszy się dziadek w eleganckim kapeluszu i kraciastym szaliku.

Demonstrację 10 grudnia kończy jej przywódca słowami: "Abe po protestach w zeszły piątek powiedział, że wreszcie ucichło. Myli się. Będziemy wracać, bo to dopiero jest początek". Kolejna demonstracja pod siedzibą rządu odbędzie się już jutro rano, 13 grudnia, w dzień, w którym podpisana w zeszłym tygodniu ustawa wchodzi w życie. Liczba

„Kiedy przyszli..."
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem.
Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
1) http://www.theguardian.com/world/2004/sep/25/usa.secondworldwar
2) Hitomi Kamanaka jest autorką filmów: "Hibakusha at the End of the World", "Rokkasho Rhapsody", "Rokkasho Reprocessing Plant", i "Ashes to Honey".
3) Przypis autorki: co 50 osoba z grona 600 pracowników, daje co prawda 2%, ale jest to liczba szacunkowa - skrót myślowy, wyrażający odczucia pracownika firmy co do poziomu politycznej świadomości Japończyków. Nie jest to statystyczny wynik badań socjologicznych, liczony do kilku miejsc po przecinku. Należy to rozumieć jako liczbę pomiędzy 1-2%.
4) "Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy." Źródło: „Metro", 9 kwietnia 2013, ISSN 16428684, s. 2.